Geoblog.pl    Pacyfa    Podróże    Pribałtika/Skandynawia 2006    Nordkapp !!!
Zwiń mapę
2006
02
sie

Nordkapp !!!

 
Norwegia
Norwegia, Honningsvåg
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2396 km
 
Sporą część drogi jechaliśmy w milczeniu, bo każdy z otwartą buzią oglądał widoki. Zaliczyliśmy pierwszy tunel – Dona i Ela zgrzytały zębami ze strachu. Było super ! Przy następnych tunelach nikt już nie czuł strachu, tylko pozytywną ekscytację. Największe wrażenie zrobił na nas tunel na wyspę Magerøya. Najpierw jedzie się bardzo szybko w dół, potem 4 kilometry na najniższych biegach w górę. Niestety odcinek drogi prowadzący na wyspę Magerøya jest płatny (140 NOK za autko + 46 NOK za każdą podróżującą w nim dorosłą osobę), a pani w okienku nie jest skora do negocjowania ceny. Trudno, ten wydatek przewidzieliśmy w naszych przedwyjazdowych kalkulacjach. W czasie dalszej podróży zrobiliśmy kilka przystanków na fotki. Jeden z nich był zainspirowany tajemniczymi kamiennymi stosikami. Doszliśmy do wniosku, że liczni turyści przejeżdżający tą drogą przejęli od Samów animistyczny zwyczaj oddawania czci duchom. Liczne stosiki z płaskich jak deseczki kamyków robią niesamowite wrażenie. Na wielu z nich widnieją napisy z nazwami krajów, z których pochodzą przybywający na wyspę Magerøya: Hiszpania, USA, Rosja, Niemcy i oczywiście Polska. Zauważamy, że nasi rodacy stanowią sporą grupę zdobywców tych północnych rubieży Europy. Oczywiście i my postanawiamy zbudować swoje kamienne kupki. Donata z Sebastianem budują całkiem poważnej wielkości kopczyk małżeński J. Początkowo zakładaliśmy nocowanie kilka kilometrów przed Nordkappem, ale w końcu zdecydowaliśmy się zrealizować ten punkt programu jeszcze dziś. Po części spowodowała to długość dnia. Mimo późnej pory, było jeszcze zupełnie jasno. Po części wybraliśmy nocleg na Nordkappie z przymusu. Wyspa Magerøya to mało gościnna część świata. Nigdzie nie rosną tu drzewa. Wszędzie widać nagie lub delikatnie przybrane porostami skały. Gdzieniegdzie pojawiają się malutkie, wytopiskowe jeziorka, ale dostępu do nich bronią silnie nasiąknięte wodą poduchy mchu. Ciężko tu rozstawić namiot, a jedyne logiczne miejsca były już dawno zajęte. A więc, Nordkapp ! Wjazd, na ten oficjalnie uważany za najdalej wysunięty na północ punkt kontynentalnej Europy, jest oczywiście płatny (190 NOK za każdą dorosłą osobę). Wiedzieliśmy o tym, ale tym razem postanawiamy wynegocjować przynajmniej zniżkę rodzinną (380 NOK za rodzinę 2+2). Najpierw próby podjęła się Donata, ale sprzedawczyni biletów była nieprzejednana. Na nic zdało się udawanie przez Elę i Kubę dwójki dzieci. Rodzina, to musi być rodzina i kropka. Później Sebols urzekł jednak panią w okienku swoim luzem i swobodą w stosowaniu języka angielskiego. Kiedy wypadła mu 10-koronowa moneta, zupełnie beztrosko powiedział – „Where is this fuckin’ shit ?!?” Rozbawiona pani dała nam prawie pięćdziesięcioprocentową zniżkę studencką (105 NOK za osobę) i poinstruowała, gdzie najlepiej rozstawić namiot, żeby osłonić się od wiatru – Hura ! Sam Nordkapp to takie połączenie mistycyzmu i masowego turyzmu. Nam bardzo spodobały się „Dzieci Ziemi”, czyli rzeźby symbolizujące pokój i jedność wszystkich kontynentów świata. Bardzo pozytywna jest świadomość, że poszczególne części pomnika zaprojektowały dzieci z różnych krajów świata. Wielkie wrażenie robi widok z Nordkappu na pobliski fjord oraz znajdujący się za nim przylądek Knivskjellodden (w rzeczywistości przylądek ten jest położony dalej na północ niż sam Nordkapp). Niestety widoczność tego dnia (a może nocy ?) była mocno ograniczona przez mgłę. Obowiązkowe zdjęcie zrobiliśmy sobie oczywiście pod globusem – pomnikiem będącym najbardziej charakterystycznym widokiem z Nordkappu. Później odbyliśmy wędrówkę po muzeum i sklepie z pamiątkami. Tutaj masowy turyzm wręcz przytłacza. W sklepie z pamiątkami trudno się wręcz poruszać. Każdy chce wysłać stąd kartkę do swoich znajomych albo kupić cokolwiek co będzie mu przypominało pobyt na Nordkappie. Płacić można podobno wszystkimi walutami świata (tylko niezniszczone banknoty, a resztę otrzymamy w koronach norweskich), ale ceny ... norweskie ! Pod budynkiem muzeum znajduje się malownicza restauracyjka z królewskim widokiem na Morze Barentsa. Pozwalamy sobie tam na herbatę (20 NOK za kubeczek) i piwko. Piwko produkuje mikrobrowar z Honningsvag, najdalej na północ położony browar świata. Za taki specyfik trzeba nieźle zapłacić (60 NOK za szklankę 0,4 litra), a smakuje bardzo marnie. Zdecydowanie nie warto ! Niestety musimy wyjść z cieplutkiego pomieszczenia i pomyśleć nad noclegiem, bo budynek działa tylko do 100 (do tej godziny zakontraktowany pobyt w restauracji mają liczne niemieckie i japońskie wycieczki, które tuż przed godziną zero dotarły na Nordkapp specjalnymi autobusami z lotniska w południowej części wyspy Magerøya). Na zewnątrz jest bardzo zimno i wieje ostry wiatr. Spoglądamy na miejsce, które poleciła nam kasjerka. No cóż, rozstawienie tutaj namiotu to byłby niezły wyczyn. Musielibyśmy rozbić się praktycznie na schodach muzeum, gdzie tłumy przewijających się turystów zostawiły grubą warstwę śmieci. Należy dodać, że gdybyśmy zdecydowali się na rozbijanie namiotu, byłby to jedyny tego dnia namiot na całym przylądku. Wybieramy nocleg w samochodzie. Przed pójściem spać wypijamy jednak butelkę żubrówki i zakupionego w Estonii specjalnie na tę okazję szampana. Teraz nie powinno nam być zimno.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Pacyfa
Pacyfa
zwiedził 17% świata (34 państwa)
Zasoby: 606 wpisów606 30 komentarzy30 357 zdjęć357 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
13.08.1993 - 18.08.1993
 
 
03.07.1995 - 09.07.1995
 
 
30.07.1996 - 14.08.1996