Geoblog.pl    Pacyfa    Podróże    Pribałtika/Skandynawia 2006    W moskiewskiej wiosce olimpijskiej
Zwiń mapę
2006
26
lip

W moskiewskiej wiosce olimpijskiej

 
Estonia
Estonia, Tallin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 878 km
 
Wjazd do stolicy Estonii zadziwia. Zanim zacznie się wysoka zabudowa ścisłego centrum miasta, przez kilka, a może i kilkanaście kilometrów ciągnie się olbrzymia ulica Pärnu mnt,. Wzdłuż niej niskie, można by rzec sielskie budownictwo tylko czasami zakłócone przez nowoczesny sklep lub stację benzynową. Pierwsze kroki w Tallinie kierujemy do portu. To było dobre rozwiązanie, bo niestety nie dostajemy biletów na wcześniej zaplanowany prom. Mimo iż promy kursują bardzo często, należy trochę wcześniej dokonać rezerwacji miejsca dla samochodu. Taka sytuacja znacznie ogranicza nam wybór przeprawy promowej. Bilet kupujemy na prom SuperSeaCat towarzystwa Silja Line – kosztuje to niestety trochę drożej niż pierwotnie zakładaliśmy (1390 EEK, czyli 89 €). Na miejsce naszych najbliższych 2 noclegów i bazę wypadową do zwiedzania Tallina wybieramy kamping w olimpijskiej wiosce żeglarskiej Pirita Sadam (Port Pirita zbudowano na olimpiadę w Moskwie w 1980 roku – Tallin gościł wtedy wszystkie konkurencje żeglarskie). Wieczorkiem piwko (A. Le Coq 6,50 EEK za małą puszkę) i spacer po porcie. Port jest naprawdę imponujących rozmiarów. Zapewne większość żeglujących po Morzu Bałtyckim załóg dociera właśnie do Tallina. Przeważają tu bandery fińskie i estońskie, ale dostrzegamy też Szwedów, Norwegów, Rosjan, Niemców, Duńczyków, Holendrów, a nawet Amerykanów, Chorwatów i Portugalczyków. Oczywiście w całym tym międzynarodowym towarzystwie nie może zabraknąć i Polaków. Oglądamy bardzo ładny zachód słońca nad Zatoką Fińską i machamy do załóg żaglówek, które już o zmroku wpływają do portu. Najbardziej podoba nam się nowoczesny, bardzo szybki fiński katamaran. Oczywiście najbardziej fachowo wpływają do portu Polacy.

TALLIN 10:00
Dzisiaj robimy dzień bez autka. Zarówno Cytrynce, jak i kierowcom (Dona i Sebols) przyda się trochę odpoczynku od jazdy. Autobus miejski, czy nogi ? Postanawiamy przejść się na piechotę. Wrażenia dwojakie. Bardzo podoba nam się to, że ludzie bardzo aktywnie spędzają tu czas. Prawie sześciokilometrowa ścieżka z portu Pirita do centrum pełna jest biegaczy, rolkarzy i rowerzystów. Przez całą drogę do centrum widzimy też bardzo malowniczo położoną tallińską Starówkę i port, z którego odpływają promy do Helsinek. Całość tworzy bardzo ładny obrazek. Na tyle ładny, że estońska poczta postawiła tu ciekawą reklamę – znaczek pocztowy, w którym można uwiecznić siebie wraz ze wspomnianym widoczkiem. Oczywiście korzystamy z tej atrakcji i robimy sobie kilka znaczkowych fotek. Spacerek daje jednak także kilka negatywnych odczuć. Przede wszystkim niesamowity i nie dający się po prostu opisać fetor bijący na odcinku około pół kilometra tej „wypoczynkowej” drogi. No cóż, morze jest tu dosyć mocno zanieczyszczone ropą naftową, a ta powoduje obumieranie przybrzeżnej fauny i flory. To negatywny skutek wzmożonego ruchu promowego. Skutek, na który towarzystwa promowe i większość podróżnych, nie zwraca niestety uwagi. Szkoda też, że część ścieżki pieszo-rowerowej jest zupełnie zdewastowana. Fragment przy samym porcie Pirita zapewne nigdy od czasów moskiewskiej olimpiady nie był remontowany. Sama Starówka robi na nas bardzo pozytywne wrażenie. Kilka godzin spacerujemy po ulicach i uliczkach obu części Starego Miasta (Dolne Miasto i Górne Miasto). Oglądamy: pomnik ofiar zatonięcia promu „Estonia”, basztę Gruba Małgorzata, ulice Pikk i Lai, kościół św. Olafa, kamienice Trzy Siostry, Dom Bractwa Czarnogłowych, rynek z ratuszem, mury Górnego i Dolnego Miasta, basztę Kiek in de kok, Sobór Aleksandra Newskiego, wzgórze Tooma z katedrą, punkt widokowy na Toompea. W informacji turystycznej dostajemy bardzo fajną mapę z opisami różnych ciekawym miejsc w Tallinie. To coś w sam raz dla ludzi, którzy przybyli tu sami pobłąkać się po stolicy Estonii i nie są ograniczeni schematem zorganizowanej wycieczki. Na obiadek wybieramy opisany na mapie irlandzki St. Patrick’s Pub. Być może będąc w Estonii powinniśmy spróbować czegoś wybitnie estońskiego, ale nas skusiły niezbyt wygórowane ceny dań obiadowych (ok. 40 EEK – porcja pierogów, naleśników lub sałatki) i promocja na piwko (do każdych 3 jedno gratis – to w sam raz dla naszej czwórki !). Tutejsze piwko (Saku Original) jest bardzo dobre, ale bez wspomnianej promocji, drogie (35 EEK za kufelek 0,5 litra). Trzeba jednak przyznać, że Estończycy w przeciwieństwie do swoich południowych sąsiadów, potrafią robić dobre piwo. Po obiadku włóczymy się jeszcze trochę po Starówce. Trafiamy na bardzo malowniczą uliczkę – Katariina Kaik. To przejście z wyłączonym ruchem kołowym posiada niesamowity charakter. Jest jakby wyjęte z innej epoki. Pod murami Dolnego Miasta natrafiamy na bazarek, gdzie hitem są czapko-szaliki. Fajne rozwiązanie na mroźną zimę. Niestety ceny zdecydowanie nastawione na fińskiego nabywcę (200 EEK). Robimy zakupy i spacerkiem wracamy na kamping. Wszyscy czujemy te przebyte na piechotę kilometry ... hmmm ... ile ich jest ? 20 ? Chyba nawet więcej, jakieś 25 ! Wieczorem jemy pyszne leczo cebulowe zmontowane z zakupionych wcześniej produktów (leczo cebulowe w słoiczku, cebula i kiełbasa cebulowa). Wieczorem kąpiemy się w Zatoce Fińskiej. Cóż, tutaj podobnie jak w Paarnu należy wejść bardzo daleko w głąb morza żeby można było wreszcie trochę popływać. Wszędzie jest bardzo płytko. Oglądamy zachód słońca, a Sebols próbuje namówić nas na brydżyka – bezskutecznie, chyba wszyscy jesteśmy dziś trochę zmęczeni, a jutro musimy wcześnie rano wstać.

TALLIN 8:00
Dzisiaj zaczęliśmy wcześniej, bo o 1020 odpływa nasz prom do Helsinek. Przed wyruszeniem w drogę morską na północ mamy do załatwienia jeszcze kilka spraw. Przede wszystkim tankujemy po raz ostatni w normalnej cenie (14,30 EEK za litr ON). Bak w Cytrynce nie jest jeszcze wysuszony, ale ze względu na „skandynawskie ceny” wolimy zaopatrzyć się jeszcze w Estonii. Ela nie ma wpisanej daty urodzenia na bilecie, co pani w okienku uznała za informację niezbędną do odbycia podróży. Uzupełniamy więc niezbędne dane i ustawiamy się w kolejkę na prom. W podróżach promami mamy mniejsze bądź większe doświadczenie, ale samochodem przeprawiamy się wszyscy po raz pierwszy. W związku z tym, wydarzeniu temu towarzyszy na początku mały stresik i zaciekawienie. Załadunek promu poszedł sprawnie, ale wypływamy z delikatnym opóźnieniem. Pewnie dlatego, bo prom podobnie jak Cytrynka lubi tańszą estońską ropę. Na morzu trochę bujało, ale SuperSeaCat bardzo szybko przemknął przez Zatokę Fińską i na szczęście nie zdążyliśmy odnotować objawów choroby morskiej. Punkt 12, czyli w samo południe, dotarliśmy do Helsinek.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
marcin954
marcin954 - 2009-10-24 16:16
Tallinn jest klimatyczny, dajcie więcej fotek.

Widzieliście tę tablice poświęconą ORP Orzeł przy baszcie Gruba Małgorzata na końcu ulicy Pikk?
 
 
Pacyfa
Pacyfa
zwiedził 17% świata (34 państwa)
Zasoby: 606 wpisów606 30 komentarzy30 357 zdjęć357 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
13.08.1993 - 18.08.1993
 
 
03.07.1995 - 09.07.1995
 
 
30.07.1996 - 14.08.1996