Geoblog.pl    Pacyfa    Podróże    Rumunia 2007    Nadmorski kurort po bułgarsku
Zwiń mapę
2007
04
sie

Nadmorski kurort po bułgarsku

 
Bułgaria
Bułgaria, Varna
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1970 km
 
Za granicą szybka wymiana pieniędzy i od razu zgarniają nas kierowcy busów. Tym razem język jest o wiele łatwiejszy do zrozumienia. Mówimy po rosyjsku, słuchamy po bułgarsku i jest OK. Bus z granicy do Varny kosztuje 10 BGN od osoby. Próbujemy negocjować – tym razem nic z tego. Podróż trwa około 2,5 godziny (z dość długimi 5-15 minutowymi przerwami we wszystkich miasteczkach na trasie). Po drodze podziwiamy widoki, trochę fotografujemy. W utrzymaniu czystości Bułgaria przegania Rumunię na głowę.
Jesteśmy w Varnie. Tu dworzec autobusowy znacznie oddalony od kolejowego, co dla wielu podróżnych, w tym dla nas, jest sporym utrudnieniem. Cóż robić ? Plecaki na plecy i idziemy do centrum. Szukamy miejsca na nocleg. W hotelikach ceny raczej powalające (wszystko powyżej 100 BGN). My potrzebujemy czegoś zdecydowanie tańszego. Po drodze zagaduje nas gość oferując pokój w bloku za 40 BGN. Dowóz na miejsce gratis, chociaż jak się okazuje, wcale nie musimy daleko jechać. Warunki znośne (trochę jakby akademickie – no cóż poza sezonem letnim mieszkają tu właśnie studenci), położenie bardzo korzystne, a pan wyjaśnia mam jak dotrzeć do głównych atrakcji Varny. Mamy też elegancki, duży balkon, z którego nawet widać morze. Żeby tam dojść musimy jednak zrobić sobie porządny spacer. Spacer zrobiliśmy … i to nawet bardzo długi. Warto ! Varna to piękne miasto. Nieźle utrzymane i świetnie przystosowane do roli czarnomorskiego kurortu. Constanta się chowa !
Bardzo podoba nam się Bulwar nadmorski, piękna plaża, fantastycznie rozbudowany deptak i akwarium, chociaż temu ostatniemu do ideału jeszcze daleko. W drodze na kwaterę robimy zakupy. Kupujemy melona i bułgarskie wino. Melon – wspaniały, słodki i bardo dojrzały. Oboje stwierdzamy, że tak pysznego w Polsce nigdy nie udało nam się kupić. Wino … musi poczekać do jutra, bo wcześniej właściciel mieszkania uraczył nas rakiją własnej produkcji :) .
Następnego dnia dobrze wyspani idziemy na dworzec kolejowy, aby zasięgnąć informacji o ewentualnych biletach promocyjnych, które mogłyby obniżyć nam nieco koszty podróży. Tutaj podwójne zdziwienie. Po pierwsze kasa międzynarodowa nie znajduje się na dworcu, ale w specjalnym biurze na sąsiedniej ulicy. Po drugie, owszem możemy kupić bilet CityStar, który jest dosyć interesująca ofertą, ale bilet jest ważny na podróż Bułgaria – Słowacja – Bułgaria i oczywiście jedynie przy podróży w obie strony zakup takiego biletu się kalkuluje. Oczywiście rezygnujemy z tego rozwiązania. Pozostają nam normalne przejazdy. Takie rozwiązanie ma oczywiście plusy – nie jesteśmy w żaden sposób ograniczeni przebiegiem trasy.
Nie zaprzątamy sobie już myśli pociągami i promocyjnymi biletami. Idziemy na długi spacer. Cały deptak nadmorski i ulubiona ulica Stefano są do naszej dyspozycji. Znów pogoda nam sprzyja, jest ciepło, ale słońce nie praży. Jak dla nas, idealna pogoda na plażowanie. Zachodzimy też do delfinarium. Ten obiekt jest reklamowany dosłownie wszędzie. My jednak nie mieliśmy ochoty na show z podskakującymi tresowanymi delfinami. Hristo doradził nam wczoraj, żeby zamiast na przedstawienie, przejść się do kawiarni i pooglądać delfiny przez szybę. Rozwiązanie to jest dość popularne, bo wejście do kawiarni jest biletowane (1 BGN), a wewnątrz ciężko usiąść. Na obiad idziemy do knajpki, którą upatrzyliśmy sobie już wczoraj. Podają tu wspaniałe sałatki i przepyszne koktajle mleczne..
Duże wrażenie robi na nas tutejsza katedra. To chyba najatrakcyjniejszy zabytek w mieście. Przyglądamy się obrzędowi chrztu, który akurat miał miejsce. Zgodnie twierdzimy, że dziwnie wygląda tego typu uroczystość, jeśli wokół kręci się tłum turystów. A tłum był rzeczywiście spory, gdyż tego dnia przypłynął do Varny olbrzymi ukraiński statek wycieczkowy. Do katedry wracamy jeszcze raz wieczorem, żeby w spokoju zrobić kilka zdjęć.
Na kolację słodziutki melon, winogrona i słynne bułgarskie winko.
Rano, zgodnie z umową, wrzucamy właścicielowi klucze od mieszkania do skrzynki na listy. Spacer na dworzec wyciska z nas siódme poty. Szybko odzwyczailiśmy się od chodzenia z plecakami. Mimo dość wczesnej godziny jest upalnie i duszno, tak jakby trochę przedburzowo.
Bilety do Ruse kosztują nas po 9 lewa. Zarówno w Varnie, jak i w Ruse dworce czyste i bardzo przyjemne. Bułgarskiemu pociągowi też nie możemy nic zarzucić. W trakcie podróży podziwiamy bułgarskie krajobrazy oraz wciąż zmieniające się bułgarskie chmury. Zanim dojedziemy do Ruse, chmury całkowicie zasłaniają błękit nieba.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Pacyfa
Pacyfa
zwiedził 17% świata (34 państwa)
Zasoby: 606 wpisów606 30 komentarzy30 357 zdjęć357 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
13.08.1993 - 18.08.1993
 
 
03.07.1995 - 09.07.1995
 
 
30.07.1996 - 14.08.1996