Christian okazał się bardzo dowcipnym człowiekiem. „Lubię waszego prezydenta (Kwaśniewskiego) … a zwłaszcza jego żonę – ładna babka !” Na wieść o tym, że teraz prezydentem Polski jest Lech Kaczyński, a obecna pani prezydentowa nie dorównuje poprzedniej urodą, Christian nie ukrywa smutku. „Szkoda ona była bardzo popularna, wiele razy bywała u nas na okładkach kolorowych czasopism. Nie mogliście wybrać poprzedniego prezydenta na 3 kadencję ?” Prezydent Kwaśniewski jest w tych okolicach również popularny (i to nie tylko wśród tutejszej polonii). Za jego prezydentury Polska sfinansowała i pomogła w remoncie jednej z głównych dróg regionu.
Ciekawym doświadczeniem było wysłuchanie z ust Rumuna po angielsku historii tutejszych Polaków. Zwłaszcza przyjemnie było usłyszeć polskie nazwy i tłumaczenie ich pochodzenia. Dowiadujemy się na przykład, że nazwa słynnej z kopalni soli miejscowości Cacica, pochodzi od polskiego słowa „kaczka”. Pod koniec wycieczki Christian tłumaczy nam tajniki rumuńskiej gramatyki. To wcale nie jest takie skomplikowane … szkoda, że nie zrobiliśmy notatki z tej lekcji. Oczywiście odwzajemniamy się naszemu kierowcy krótką lekcją podstaw języka polskiego. Christian stwierdza, że nasz język jest o wiele trudniejszy. Najważniejszą jednak konkluzją całej wycieczki jest to, że nasze narody są do siebie bardzo podobne. Mamy ze sobą o wiele więcej wspólnego niż to się a pierwszy rzut oka wydaje.
W drodze powrotnej sporo czasu spędzamy na dworcu Gura Humorului Oras. Pociąg do Suczawy spóźnia się prawie godzinę, no cóż widocznie i tu kolej miewa problemy z punktualnością. Oczekując na pociąg delektujemy się pysznymi bułeczkami (1,25 RON za sztukę). Kupujemy też wspaniałe, słodziutkie bezpestkowe winogrona (spora kiść kosztuje nas 2 RON).