Rano opuszczamy Braszów i baaaaaaardzo powolnym osobowym jedziemy do Sighisoary. Trasa, mimo iż na mapie dość krótka, zajmuje ponad 3 godziny. Dworzec w remoncie – nie ma przechowalni bagażu, a bardzo na to liczyliśmy. Trudno, idziemy z plecakami zwiedzać starówkę.
Sighisoara wymaga jeszcze sporo remontów, ale i tak jest ładnym miasteczkiem. Plątanina malutkich uliczek, mury miejskie, malutki rynek i charakterystyczna wieża zegarowa, tworzą niesamowitą atmosferę. Większość turystów fotografuje się jednak koło domu, w którym urodził się Vlad Palownik. W związku z tym obiektem, miasteczko podobnie jak Bran, usiane jest kramikami z drakulowymi gadżetami. Komercjalizacja tego miejsca nie osiągnęła jednak jeszcze takiego stopnia jak u podnóża odwiedzonego przez nas wczoraj „zamku Drakuli”. Generalnie Sighisoarę oceniamy pozytywnie.