Z Parku Narodowego Jostedalsbreen jedziemy wzdłuż Lustrafjord do Urnes. Droga na mapie jest o wiele (!) krótsza i prostsza niż w rzeczywistości. Aby zobaczyć wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO stavkirke w Urnes, Sebols musi się nieźle namanewrować. W dodatku droga jest bardzo wąska (non stop mijanki), a tunele nieoświetlone ! Kościółek w Urnes, choć uroczy i na pewno godny zobaczenia, nie robi na nas takiego wrażenia jak podobne obiekty w Lom i Vågå. W dodatku zwiedzanie stavkirke jest płatne (25 NOK za osobę), a osoby opiekujące się obiektem nie za bardzo są skłonne do negocjacji cenowych. Z Urnes przez Park Narodowy Jotunheimen jedziemy najkrótszą, płatną drogą (50 NOK) łączącą tę część Norwegii z jej stolicą, Oslo. Droga okazuje się karkołomna i bardzo męcząca dla kierowcy. Wielokilometrowe serpentyny, ostre zjazdy i podjazdy, kiepska nawierzchnia i tunele z ostrymi, nie zawsze dobrze oznakowanymi zakrętami to tutaj normalka. Mimo oszczędzania kilometrów na pewno nie zyskaliśmy czasu, a i autko mocno odczuło trudy podróży. Widoki – wspaniałe, choć czasami zatrważające. Krajobraz czasami przypomina jakby inną, zupełnie pozbawioną roślinności planetę. Po drodze zaczyna kropić z nieba. Potem zaczyna się regularny deszcz. Wreszcie pojawia się naprawdę porządna ulewa. Chwilkę przerwy w opadach wykorzystujemy na ekspresowe rozbicie namiotów. Początkowo mieliśmy w zamiarze dojechać pod samo Oslo, zatrzymujemy się jednak w Bogn. Za 100 NOK rozbijamy się w gospodarstwie rolniczym, które najwyraźniej właśnie w tym roku postanowiono przekwalifikować na kamping. Chwilę po rozstawieniu namiotów deszcz znowu zaczyna lać. Namioty miejscami puszczają wodę – brrr … na szczęście w środku nocy deszcz słabnie, co być może ratuje nas przed całkowitym przemoknięciem. W nocy Kuba rozrywa tropik namiotu starając się go nieco lepiej napiąć. Jak to będzie dalej ? Czy namiot wytrzyma kolejną noc jeśli znowu będzie taka ulewa ? Zobaczymy …